Gdzieś w listopadzie, otwierając pocztę przeczytałam ciepły i serdeczny list, w którym szef firmy dziękując nam za współpracę, zaangażowanie i wysoką jakość szkoleń, zapraszał nas wykładowców na obóz kondycyjny w góry. Wyżywienie, zakwaterowanie, sprzęt narciarski zapewnia firma, my mamy zabrać strój i dobry humor. Wyjazd do Sopotni połączony miał być z nauką jazdy na nartach. Nauką, która miała się odbywać w duchu oceniania kształtującego, poszerzyć i ugruntować naszą wiedzę na temat tej idei. Firma ma ambitny cel, aby wszystkie obszary jej działalności funkcjonowały w duchu tego oceniania. Oczekuje, że my, jako wykładowcy, nie tylko będziemy " sprzedawać" ideę oceniania kształtującego, ale zgodnie z tą ideą prowadzić szkolenia, współpracować z pracownikami Eko -Turu; wzajemnie ze sobą, itp.
W pierwszej chwili ucieszyłam się ogromnie, gdyż perspektywa odpoczynku, wspólnego wyjazdu, bliższego poznania się była mi ogromnie potrzebna. Chwilę potem dopadły mnie ogromne wątpliwości a przede wszystkim potworny strach. Ja i narty? Natychmiast stanęły mi przed oczyma bolesne wspomnienia związane ze skomplikowanym złamaniem nogi, szpital, operacja, długie leżenie. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie spróbować w sposób dyplomatyczny "wykręcić " się z tego wyjazdu.
Nawet podjęłam takie próby, ale podczas rozmowy z Wojtkiem usłyszałam "długo przygotowuję się do naszego wspólnego wyjazdu i chciałbym, abyś nie tylko czuła się bezpiecznie, ale polubiła ten sport, odkryła radość z tego, że jeździsz. Poznała ideę oceniania kształtującego w praktyce, od strony ucznia."
Rozmawiałam też z wieloma pracownikami firmy i wszyscy przekonywali mnie, że Wojtek jest wyjątkowo cierpliwym i zdolnym nauczycielem. Nie tylko ich nauczył jeździć na nartach ale nawet ich rodziny. Zawdzięczają Mu miłość do nart.
Ambicje, ciekawość i solidarność z zamierzeniami szefa sprawiły, że rozpoczęłam przygotowania do wyjazdu. Kompletowanie stroju, powrót do materiałów Juliana Ochenduszko.
Wreszcie nadszedł ten dzień. Spakowana, ale pełna emocji mylę godzinę odjazdu wywołując niepokój kolegi, który po mnie przyjeżdża. Po drodze rozmawiamy, a ja próbuje wyszukać bratnią duszę, która tak jak ja nie zakładała nart. Uspokajam się, są tacy wśród nas. Czuję się pewniej i zaczynam myśleć, że nie będę sama w tych zmaganiach.
Z przygodami docieramy do schroniska. Samochody zostają w połowie góry. Kolega ofiarnie dźwiga moje bagaże. Jestem mu niezmiernie wdzięczna. Do północy dyskutujemy nad zaletami oceniania kształtującego, zastanawiamy się jak pracować z uczniem, osobą dorosłą, aby wyeliminować strach przed oceną .Próbujemy też widzieć przepisy prawa oświatowego, które narzucają nauczycielom ocenianie sumujące.
Długo w nocy nie mogę zasnąć myśląc o jutrzejszej lekcji na stoku.
Rano, pełna entuzjazmu słucham podstawowych zasadach dotyczących zakładania nart, ich budowy, zasad bezpieczeństwa. Słyszę od Wojtka, że obecny sprzęt jest bezpieczny. Zaczynam wierzyć, że jeżeli zastosuję się do zaleceń, skupię się na tym co robię, to pod względem fizycznym będę bezpieczna. Uspokaja mnie ton głosu szefa, rzeczowy, spokojny. Z zapałem dopasowuję buty. Mam obok Marzenkę, dla której mój problem z wybraniem odpowiedniej pary jest najważniejszy. Zauważam, że zarówno Wojtek jak i Marzenka są spokojni i skupieni, aby nam pomóc. Uspokajam się Ich cierpliwością. Pierwsze ćwiczenia przed schroniskiem. Skupiam się na poleceniach Wojtka i na ich wykonywaniu. Nie każde ćwiczenie wychodzi, ale cieszy mnie każdy ruch. Wojtek obserwuje i rozmawia ze wszystkimi uczestnikami. Zachęca, nie krytykuje. Odnoszę wrażenie, że wszyscy jesteśmy dla Niego bardzo ważni. Uśmiechamy się do siebie wzajemnie i skupiamy na ćwiczeniach. Czuję się wyjątkowo dobrze. Założyłam buty, narty, poruszam się po prostej nawierzchni, a nawet przy pomocy Wojtka próbuję poślizgiem posuwać się do przodu. Sprawia mi to radość.
Potem Wojtek objaśnia nam cel kolejnego ćwiczenia. To zadanie wymaga wyjścia na stok i zjazdu w poprzek stoku na małym odcinku. Mam swój mały cel. Ćwiczyć, wykonywać możliwie najlepiej każde ćwiczenie. Nie rezygnować. Wojtek podchodzi przy każdym moim zjeździe i cierpliwie tłumaczy zasady dotyczące tego ćwiczenia. Czuję się bezpieczna, wiem, że Szef jest ze mną i nie pozwoli mi na fizyczne niebezpieczeństwo. Upadam, ale Wojtek pomaga wstać. Ani na chwilę nie zostawia mnie samej. Czekam cierpliwie na swój zjazd. Zauważam piękny krajobraz i czuję się dobrze. Wprawdzie z dużą pomocą Wojtka - ale zjeżdżam, stoję na stoku, widzę ośnieżone góry. Przy każdym zjeździe otrzymuję techniczne wskazówki i informacje od Wojtka, że jest dobrze. Bardzo mnie wzmacniają pochwały, więc natychmiast przekazuję informację Wojtkowi o moich odczuciach i uznaniu dla Niego. Cały czas zastanawiam się, czy znalazłabym w sobie tyle cierpliwości dla swoich uczniów, słuchaczy co On. Czuję też ogromne wsparcie grupy. Potrzebuję tego wsparcia i akceptacji. Wszyscy są dla siebie ogromnie serdeczni. To bardzo pomaga w każdej sytuacji, a w szczególności, gdy chodzi o bezpieczeństwo. Pełna nieukrywanego entuzjazmu podsumowuję czas nauki pierwszego dnia. Czuję się szczęśliwa z moich osiągnięć.
Wieczorem dzielimy się wrażeniami ze stoku. Próbujemy też od strony ucznia w klasie, popatrzeć na ocenianie kształtujące. Ustalić, co jest dla niego najważniejsze, a co powinno cechować dobrego nauczyciela. Nie mamy z tym problemu. Sami wcieliliśmy się w rolę uczniów, a Wojtek jako nauczyciel dostarcza nam wzorcowych zachowań podczas oceniania kształtującego. Ustalamy zasady dla ucznia i nauczyciela.
Drugi dzień to określenie nowych celów i ich sukcesywna realizacja. Zaczynamy się różnić miedzy sobą w wykonywaniu ćwiczeń. Jedni już weszli na ścieżkę doskonalenia, inni wymagają ciągłej pracy. Wojtek pozwala każdemu iść własnym tempem. Dla mnie udoskonala ćwiczenia, wykazuje ogromną cierpliwość, reaguje na moje informacje, przekazuje pochwały. Cały czas z uporem podchodzę i zjeżdżam z pomocą nauczyciela. Nie rezygnuję," nie odpuszczam", cieszę się, że mam w sobie tyle zapału i radości i mogę podzielić się nią z innymi. Przekazuję informacje o moim stanie i odczuciach nauczycielowi.
Podczas wieczornego podsumowania otrzymuję informację zwrotną od koleżanek i kolegów, że wiele dla nich znaczy moja postawa, determinacja, a przede wszystkim radość, która towarzyszy mi w moich zmaganiach na stoku. To dla mnie bardzo ważne. Nie zastanawiałam się nad tym, że ciesząc się swoimi małymi sukcesami, mogę wpływać na postawy innych. Nie myślałam, ale już wiem, że warto, zatrzymać się na chwilę nad swoim zachowaniem i pomyśleć, jaki ma wpływ na innych. Nadal omawiamy zasady oceniania kształtującego w praktyce, zastanawiamy się, co jest ważne dla ucznia a co dla nauczyciela. Marzenka dzielnie zapisuje nasze przemyślenia i wnioski. Pragnę po powrocie pracować według tych zasad. Obiecuję sobie, że zacznę od najbliższych.
Trzeci dzień to kolejna, wielka i radosna przygoda na stoku. Zachwycająca cierpliwość Naszego Nauczyciela, niezapomniany klimat, rozpoznawanie naszych potrzeb, indywidualne podejście do każdego, niezmiernie ważna informacja zwrotna. Dla każdego inna, uwzględniająca jego wrażliwość, charakter, ambicje. Z dużą pomocą Wojtka zjeżdżam ze stoku. Cieszą mnie moje małe sukcesy i to, że dane mi było przeżyć takie doświadczenie pod okiem rozumnego i mądrego Nauczyciela, w gronie życzliwych, przyjaznych osób. Już tęsknię do następnego wyjazdu, do długich, mądrych rozważań, do klimatu pełnego zrozumienia i ciepłych relacji.
Wyjeżdżam z myślą, że wydarzyło się wiele dobrego i mądrego, że moje lęki związane z niebezpieczeństwem nie miały miejsca. Wyjeżdżam pełna przekonania, że gdy tylko będę mogła, nadal będę ćwiczyć zjeżdżanie i cieszyć się każdym sukcesem. Wzbogaciłam moją wiedzę o ocenianiu o praktyczne rozwiązania. Bardzo pragnę podczas swoich szkoleń propagować ideę oceniania i zgodniez nią pracować. Gdyby tak jeszcze można "zarazić" tą ideą większe grono nauczycieli?
Halina Szymańska
Powrót