Pod koniec ubiegłego roku otrzymałem od Wojtka Turewicza zaproszenie na wyjazd do Sopotni, którego celem miała być nauka jazdy na nartach prowadzona zgodnie z filozofią Oceniania Kształtującego. Kierowany ciekawością ale i niepokojem (jak to na tych nartach będzie?) rozpocząłem przygotowania. Zakupiłem strój narciarski oraz gogle (które zresztą okazały się niepotrzebne) oraz przeczytałem kilka artykułów na temat O.K.
Szczerze muszę przyznać - uważałem, że jazda na nartach to nie jest "mój" sport. Ale też i koncepcja O.K. wydawała mi się jedynie "jakąś być może ciekawą filozofią wspomagania procesu nauczania i wychowania, która jednak nie będzie miała szansy przebicia się w szkole". Podsumowując - byłem nastawiony powiedzmy "delikatnie" bez entuzjazmu.
No i zaczęło się!
Prowadzenie nauki przez Wojtka w duchu O.K. okazało się dla mnie bardzo inspirującym przeżyciem. Stanąłem nagle po drugiej stronie - ucznia, którego celem było opanowanie określonej umiejętności. Technika jazdy na nartach okazała się na tyle trudna, że bez odpowiedniego wsparcia nauczyciela
- jak podejrzewam dla mnie nie do przejścia.
Gdybym jako uczeń otrzymywał od nauczyciela - trenera komunikaty typu "źle", "niedobrze", "szybciej", "przecież to banalnie łatwe" prawdopodobnie moja nauka zakończyłaby się już po pierwszym dniu. Zwróciłem uwagę na indywidualne podejście Wojtka do każdego z nas "uczniów" oraz dostosowanie tempa do naszych możliwości.
Jest też rzecz na którą chciałbym zwrócić szczególną uwagę - to atmosfera w grupie. Pomimo tego, iż każdy miał inne tempo nabywania umiejętności jazdy na nartach, każdy miewał swoje "wzloty i upadki", wspieraliśmy się wzajemnie i cieszyliśmy się ze swoich sukcesów. Okazało się, że każdy z nas jest innym uczniem, z różnymi predyspozycjami, co jak myślę, dla nauczyciela było sporym wyzwaniem. Dlatego każdemu potrzebna była indywidualna informacja, gdzie poczynił postępy, ale i nad czym powinien popracować.
Jest też rzecz na którą chciałbym zwrócić szczególną uwagę - to atmosfera w grupie. Pomimo tego,iż każdy miał inne tempo nabywania umiejętności jazdy na nartach, każdy miewał swoje "wzloty i upadki", wspieraliśmy się wzajemnie i cieszyliśmy się ze swoich sukcesów. Okazało się, że każdy z nas jest innym uczniem, z różnymi predyspozycjami, co jak myślę, dla nauczyciela było sporym wyzwaniem. Dlatego każdemu potrzebna była indywidualna informacja, gdzie poczynił postępy, ale i nad czym powinien popracować.
A co było moim sukcesem? Myślę, że fakt, iż przekonałem się, że jazda na nartach może być niezłą frajdą, że może warto pouczyć się jej razem ze swoim dzieckiem, że może od tej pory będę popełniać mniej błędów wychowawczych wiedząc, że rzeczy dla mnie oczywiste nie muszą być tak łatwe dla dziecka.
Artur Foremski
Powrót